poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Bolesławiec- kicz czy nowatorstwo?

Przepraszam, że nie dodawałam wpisu przez tak długi czas, ale wypełnianie wniosku o dofinansowanie kompletnie mnie pochłonął. Oraz zawładnął moim czasem. Dzisiaj chciałabym się skupić na swego rodzaju fenomenie w świecie ceramiki- czyli Bolesławcu.
Kiedyś wydawało mi się, że wyroby z Bolesławca to szczyt tandety i kiczu. Trochę toporne, dalekie od idealnej delikatności i eleganckiego wykończenia porcelany, kamionkowe talerze i miseczki z charakterystycznymi stemplowymi zdobieniami dalekie były od tego co uważałam za godne uwagi. Jednak jak to czasem bywa, życie potrafi splatać figla i nawet ja się do nich przekonałam. Oczywiście nie wszystko mi się podoba, jednak część wyrobów na prawdę trafia w mój gust. Co jest tego powodem, nie potrafię do końca stwierdzić i chyba mnie samą to bardzo dziwi. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć wyjątkowo oryginalną i niepowtarzalną ceramikę z Bolesławca.



Historia wytwarzania naczyń ceramicznych na terenie Bolesławca wiąże się nierozrywanie ze znalezieniem bogatych złóż surowca, czyli glin kamionkowych w dorzeczu Bobru i Kwisy. Pierwsze naczynia powstawały na tym terenie już w czasach średniowiecza, a najstarsza garncarnia wytwarzała własne wyroby od XVI do poł. XVII wieku.To właśnie wtedy bolesławieccy garncarze zjednoczyli się w cech, który jednoczył jedynie 5 warsztatów i miał charakter zamknięty. To cech dbał o to aby jakość wykonywanych naczyń była jak najwyższa. 
Charakterystyczna metoda zdobienia wyprodukowanych przedmiotów nakładana była na naczynia ręcznie, za pomocą specjalnych stempli- i taka metoda jest wykorzystywana do dzisiaj. Wzory gałązek, ptaków, kwiatów czy po prostu znaków graficznych jak kółka było zupełnie nową techniką.





Aktualnie w regionie oraz w samym Bolesławcu działa kilka wiodących zakładów produkujących ceramikę stemplową. Każdy z nich hołduje tradycji i każdy ma wyjątkowo ciekawe projekty z których każdy znajdzie coś dla siebie. Czy połączenie tradycji i nowoczesności sprawia że jest to ceramika najchętniej kupowana przez obcokrajowców? A może na ma to wpływ klasyczne połączenie kobaltowego zdobnictwa i białej gliny? 



  A jakie jest wasze zdanie na temat wyrobów z Bolesławca? Podobają wam się, czy raczej niekoniecznie? Posiadacie w swoich domach jakieś talerze z charakterystycznym zdobieniem, czy raczej uważacie je za "babcine" i nie pasujące do nowoczesnego wnętrza? Jestem bardzo ciekawa waszych opinii!


 

środa, 15 lipca 2015

Moje ulubione wakacyjne filmy

Uwielbiam lato i ciepło. Może niekoniecznie upały. Ale leżenie nad jeziorem, pływanie i wakacyjną specyficzną atmosferę. Zapach olejku z filtrem UV. Jedzenie świeżych owoców.
Niestety od kilku dni pogoda nas nie rozpieszcza, więc muszę się poratować oglądaniem wakacyjnych filmów. Jeśli chcecie coś dodać, czekam na wasze komentarze!

1. "The Kings of Summer" ("Królowie lata") 2013, reż. Jordan Vogt- Roberts 


Opis dystrybutora: "Joe, Patrick i Biaggio skończyli już 15 lat i mają dość słuchania rodziców. Tego lata chcą spróbować wszystkiego, wziąć życie w swoje ręce i stać się mężczyznami. We trzech uciekają do lasu, budują dom i żyją jak królowie. Przynajmniej taki był plan... Wszystko komplikuje się, kiedy w leśnym domu pojawia się piękna Kelly, wspólny obiekt westchnień Joe i Patricka."

Jeśli w czasie wakacji budzi się w was buntownik to film dla was. Przyjemny film o tym czym jest przyjaźń i jak wygląda dorosłość według 15 latków. Bo kto nie chciałby czasem rzucić wszystkiego i przenieść się do domku w lesie? 
Moje serce zdecydowanie skradła scena w której chłopcy grają na wielkiej rurze, lub idą polować... 





2. "The Way Way Back" ("Najlepsze najgorsze wakacje") 2013, reż. Nat Faxon, Jim Rash



Opis dystrybutora: "Nieśmiały nastolatek Duncan jedzie na pierwsze rodzinne wakacje z Trentem – nowym partnerem swojej mamy. Zapowiada się najgorsze lato w jego życiu. Nie dość, że Duncan sam o sobie nie myśli zbyt dobrze, to jeszcze Trent wyraźnie daje mu do zrozumienia, że jest totalnym zerem. Z dna rozpaczy wyciąga go nowo poznany przyjaciel Owen, któremu czasem brak rozsądku, ale na pewno nie brak optymizmu. Owen uczyni z Duncana "króla aquaparku" i sprawi, że będą to jego najlepsze wakacje." 

Jeden z pozytywniejszych filmów jakie widziałam. Na szczególną uwagę zasługuje Steve Carell jako wyjątkowy dupek- serio, inaczej nie da się opisać jego postaci :) oraz Allison Janney jako szalona samotna matka- bardzo pozytywna postać. No i aquapark- bardzo chętnie sama bym w takim popracowała!


3. "Little Miss Sunshine" ("Mała Miss") 2006, reż.Jonathan Dayton, Valerie Faris


 Opis dystrybutora: "Tragikomiczne perypetie rodziców, który zabierają swą kilkuletnią córkę na konkurs piękności dla dzieci, ciągnąc za sobą na drugi koniec Ameryki: uzależnionego od narkotyków dziadka; wujka-geja, który dopiero co wyszedł ze szpitala psychiatrycznego i starszego syna, który złożył śluby milczenia" 

Dodać trzeba, że całą rodzinka podróżuje starym, zardzewiałym Volkswagenem busem, który ma wyjątkowy sposób odpalania... Nie jest to typowy film wakacyjny, jednak zdecydowanie godny polecenia. Znowu mamy tutaj duet Carell- Collette, ale każdy z aktorów w filmie stworzył niezapomnianą rolę. Wyjątkowo urocza jest filmowa Olive (Abigail Breslin), która została zakwalifikowana do konkursu Małej Miss Słoneczka. Choć nie do końca pasuje do tego konkursu... 


... Ale to zdecydowanie lepiej dla niej ;)

4. "Paris- When It Sizzles" ("Kiedy Paryż wrze") 1964, reż. Richard Quine





 Opis dystrybutora: "Pisarz Richard Benson (William Holden) ma trzy dni na ukończenie scenariusza filmu. Jednak aby zdążyć na czas, potrzebuje pomocy i wyobraźni swojej ujmującej sekretarki Gabrielle Simpson (Audrey Hepburn). Razem tworzą romantyczną i tajemniczą historię, w której głównymi bohaterami są oni sami. Napięcie rośnie z każdą następną stroną, a para oraz ich scenariuszowe odpowiedniki coraz bardziej się do siebie zbliżają. Czy miłość wypływa ze sztuki, czy sztuka z miłości? Obecność na ekranie postaci kreowanych przez takie hollywoodzkie legendy jak Marlene Dietrich, Mel Ferrer i Tony Curtis dodatkowo zwiększają urok tej rozkosznej komedii romantycznej."

Jako wielka fanka Audrey Hepburn nie mogłam nie umieścić w tej liście choć jednego filmu z nią w roli głównej. Ponieważ domyślam się, że "Rzymskie wakacje" widział już prawie każdy- postanowiłam wam przybliżyć odrobinę mniej znany film. Jest to wyjątkowo zabawna propozycja z Paryżem w tle- cóż tu może się nie podobać? Nie jest to kino najwyższych lotów, ale jako kino wakacyjne zdecydowanie się sprawdza. 


5.  "Now and Then" ("Koniec niewinności") 1995, reż. Lesli Linka Glatter




opis dystrybutora: "Osiem najbardziej utalentowanych i najpopularniejszych aktorek Hollywood w ciepłej i pogodnej komedii o czterech przyjaciółkach, które spotykają się po dwudziestu latach aby spełnić obietnicę, jaką złożyły sobie podczas najpiękniejszego lata swojego życia."

Typowo dziewczyńskie kino! Jest to film, który namiętnie oglądałam jako nastolatka i do którego mam niesamowity sentyment. Opowieść o czterech przyjaciółkach i ich wakacjach podczas, których wchodziły w dorosłość. Bo która z nas nie chciała mieć różowego domku na drzewie? 

 


 6. "The Virgin Suicides" ("Przekleństwa niewinności") 1999, reż. Sofia Coppola



opis dystrybutora: "Debiut reżyserski Sofii Coppoli to adaptacja rewelacyjnej powieści Jeffrey'a Eugenidesa. Akcja filmu rozgrywa się w latach 70. w sennej scenerii konserwatywnej dzielnicy Grosse Point, na przedmieściach Michigan. Film opowiada historię typowej katolickiej amerykańskiej rodziny. Pan Lisbon, matematyk z miejscowego liceum i jego żona, gospodyni domowa wychowują swe nastoletnie córki w surowej, lecz szczęśliwej atmosferze. Dziewczęta wzbudzają ogromne zainteresowanie chłopców z sąsiedztwa, którzy dzięki nim odkrywają tajemnice kobiecości. Gdy najmłodsza z sióstr, trzynastoletnia Cecilia, popełnia samobójstwo, fascynacja chłopców pogłębia się. Śledzą każdy ruch dziewcząt, zbierają przedmioty do nich należące, studiują pamiętnik Cecilii, szukając odpowiedzi na dręczące ich pytania. Tymczasem po śmierci Cecilii rodzina państwa Lisbon rozpada się. Pani Lisbon izoluje dziewczynki, aby uchronić je przed złym wpływem otoczenia. Gdy jedna z córek, Lux, po balu nie wraca na noc, siostry Lisbon za karę zostają uwięzione we własnym domu. Nie chodzą do szkoły, nie słuchają płyt, nie spotykają się z przyjaciółmi. Chłopcy z sąsiedztwa nawiązują z nimi potajemny kontakt i próbują pomóc im w ucieczce z domu. " 

To raczej film z gatunku trudnych i tych bardziej do przemyślenia. Jednak posiadający niesamowitą atmosferę, właśnie gorącego lata. Film powstał na podstawie niesamowitej książki Jeffrey'a Eugenidesa "Samobójczynie", którą również polecam przeczytać. A film warto również zobaczyć dla Josha Hartnetta w wyjątkowo nietwarzowej fryzurze. Mnie rozbawiał za każdym razem jak pojawiał się na ekranie, a miał w zamyśle być najprzystojniejszym chłopakiem w szkole.




7. "Persona" ("Persona") 1966, reż. Ingmar Bergman



opis dystrybutora: "Aktorka Elisabeth Vogler (Liv Ullmann) zaniemówiła w trakcie przedstawienia "Elektry". Badania kliniczne wykazały brak przyczyn fizjologicznych, Elisabeth przestała mówić z własnej woli. Lekarka, która się nią opiekuje wysyła ją wraz z młodą pielęgniarką Almą (Bibi Andersson) na rekonwalescencję w domku nad morzem. Pielęgniarka zaczyna coraz bardziej ufać swojej pacjentce i zwierzać się jej ze swoich przeżyć."

Kolejny film z gatunku tych "cięższych". Jedyne słowo jakie przychodzi mi na myśl, gdybym miała opisać ten film to: surowy. Niczym skandynawski klimat. To spektakl dwóch kobiet, w którym tylko jedna odkrywa się przed nami. Druga z niezrozumiałych przyczyn, postanowiła zamilknąć. Film jest zdecydowanie godny polecenia i warty zobaczenia. 



8. "Moonrise Kingdom" ("Kochankowie z księżyca") 2012, reż. Wes Anderson


 opis dystrybutora: "Dwukrotnie nominowany do Oscara reżyser Wes Anderson przedstawia wzruszającą historię uczucia, które latem 1965 roku zawładnęło sercami dwojga nastolatków. Zauroczeni sobą młodzi nie zważają na surowe zakazy rodziców i opiekunów, zawierają sekretny pakt i uciekają, by razem przeżyć największą przygodę życia w bezkresnej głuszy lasów Nowej Anglii."

Na koniec zostawiłam film jednego z moich ulubionych reżyserów. Każdy kto zna filmy Wesa Andersona, wie jaką wagę reżyser przykłada do symetrycznych kadrów. Poza tym mamy świetnie napisane i zagrane postacie. W zasadzie wszystkie. Począwszy od głównych bohaterów dziecięcych (Suzy i Sam), przez harcmistrza Warda (Edward Norton) aż po wzruszającego (przynajmniej mnie) i smutnego Kapitana Sharpa (Bruce Willis). Znowu mamy motyw ucieczki z domu i samodzielnego mieszkania. I to w imię miłości! A poza tym, czyż może być coś bardziej wakacyjnego niż taniec na plaży?




To są filmy, które jako pierwsze przychodzą mi do głowy kiedy myślę: wakacje. A jakie są wasze wakacyjne typy? Co lubicie oglądać w pochmurne, deszczowe wakacyjne dni?


 



środa, 8 lipca 2015

Zakłady Porcelany "Ćmielów"

Sezon ślubny w pełni. Nie jest to mój ulubiony czas w roku, zwłaszcza dlatego że bardzo stresuje mnie szukanie odpowiedniego prezentu ślubnego dla przyjaciół czy rodziny (pomijam już sam fakt wesela- które jest dla mnie imprezą podwójnie stresującą). Nie lubię iść na łatwiznę (i dawać po prostu koperty) i zazwyczaj staram się szukać prezentu, który jest adekwatny do okazji i będzie przypominał Młodej Parze o tym niezwykłym dla nich dniu.
Jednym ze standardowych  prezentów ślubnych od dawien dawna jest zastaw  lub serwis z porcelany. Obecnie trochę się od tego odeszło, co trochę mnie dziwi, bo porcelana to szlachetne tworzywo, wyjątkowo eleganckie.

Jako że ceramika to dla mnie szczególna dziedzina chcę wam dzisiaj przybliżyć jedną z fabryk, która ją produkuje. Jest tym bardziej dla mnie szczególna, ponieważ miałam przyjemność odbywać tam praktyki zawodowe podczas studiów. 

Zakłady Porcelany Ćmielów zostały założone w 1790 roku przez miejscowego garncarza Wojtasa. Wtedy jeszcze był to zakład produkujący garnki gliniane i fajans. Dopiero w 1838 roku rozpoczęła się produkcja porcelany za sprawą Gabriela Weissa. W ten sposób powstała najstarsza fabryka porcelany działająca do dnia dzisiejszego bez przerwy. W tworzeniu pięknych wyrobów, nie przeszkodziły ani zawirowania historyczne, ani zmiany właścicieli. 
Na złoty okres ćmielowskiej porcelany przypadają lata 20 i 30. XX wieku, kiedy to pracowali dla fabryki najsławniejsi projektanci jak Wincenty Potacki, czy Bogdan Wendorf. Powstałe wtedy serwisy jak "Kula", czy "Płaski" są produkowane do dnia dzisiejszego i uważane za prawdziwe perły. 

                                          Serwis Kula
 
                                          Serwis Płaski

Ale wybór serwisów czy zastawy stołowej wykonywanej przez Zakłady Porcelany jest ogromny. 
Również zdobienia - od delikatnej, czystej i ascetycznej wręcz białej, szkliwionej porcelany- do bogato zdobionej kalkami, czy złoconej. 
Moim zdecydowanym ulubieńcem jest zestaw Rococo, projekt z XIX wieku, obecnie nieco unowocześniony, w wersji zupełnie "czystej"- aktualnie nie wyobrażam sobie picia porannej kawy w niczym innym.

                                                Serwis Rococo

Warto dodać, że od 2013 roku przy Zakładzie Porcelany Ćmielów istnieje Ćmielów Design Studio, którego współtwórcą i dyrektorem artystycznym jest Marek Cecuła. Projekty ĆDS to nowoczesne spojrzenie na zastawy stołowe- bardzo ciekawe projekty i realizacje z którymi naprawdę warto się zapoznać.




Chciałabym was gorąco zachęcić do przyjrzenia się bliżej ofercie zarówno Ćmielowa, jak i innych polskich fabryk porcelany podczas poszukiwania prezentów. Wybór jest naprawdę spory, więc wydaje mi się że każdy znajdzie coś interesującego. 

 
 

wtorek, 16 czerwca 2015

#3 Profilowana pomoc dla bezrobotnego.

Dzisiaj kolejny post z Powiatowego Urzędu Pracy, w którym miałam przyjemność być w zeszłym tygodniu.



Jak każda osoba zarejestrowana jako bezrobotna mam obowiązek stawiania się określonego przez Urząd dnia aby zdać relacje jak idzie mi poszukiwanie pracy, lub w moim przypadku zakładanie własnej firmy.

Ale skoro było to moje pierwsze spotkanie z Panią Doradczynią, musiałam najpierw odpowiedzieć na kilka pytań do ankiety Profilowania Pomocy. 
Profilowanie pomocy dla osób bezrobotnych jest to nowy sposób współpracy z osobami bezrobotnymi wprowadzony ustawą z dnia 14 marca 2014 r. 
Najprościej mówiąc- Doradca zadaje kilka pytań (na pierwsze kilka z nich odpowiada się już w formularzu wypełnianym podczas rejestracji) i na podstawie odpowiedzi jakie osoba bezrobotna udziela, zostaje przydzielona do jednego z trzech profili pomocy. 
Co jest ważne podczas udzielania odpowiedzi- szczerość. Ja wprost powiedziałam Pani Doradczyni że w związku z ukończonymi przeze mnie studiami jest mi ciężko znaleźć pracę i myślę nad założeniem własnej działalności gospodarczej. Dlaczego to jest ważne? Ponieważ taka informacja pozwala właśnie na przydzielenie nas do profilu pomocy I lub II. A są to profile pomagające osobom bezrobotnym nie tylko znaleźć pracę, ale także w uzasadnionych przypadkach poradnictwo zawodowe, szkolenia, finansowanie kosztów egzaminów, zwroty kosztów przejazdu, świadczenia aktywizacyjne, bony szkoleniowe lub stażowe, bony zatrudnieniowe, bony na zasiedlenie, pożyczkę na podjecie działalności gospodarczej lub, na czym mi najbardziej zależy- bezzwrotne środki na podjęcie działalności gospodarczej. 

Dlaczego wcześniej napisałam o szczerości z Doradcą? Bo dzięki tej informacji Pani Doradczyni mogła mi jeszcze bardziej pomóc. Poza analizą ankiety- otrzymałam informacje, że lada dzień ruszy nabór wniosków o bezzwrotne dofinansowania. Wszystkie informacje i regulamin znajduje się na stronie internetowej Powiatowego Urzędu Pracy. 
Jedyne co muszę zrobić to pobrać wnioski, wypełnić je i złożyć w Urzędzie.

A co jeśli będę miała jakieś wątpliwości czy są poprawnie wypełnione? 
Otrzymałam od Pani Doradczyni adres oraz numer telefonu do Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej, gdzie można iść (po wcześniejszym umówieniu się) i sprawdzić czy nasz wniosek jest poprawnie wypełniony, ewentualnie czy czegoś w nim nie brakuje. 

Osobiście bardzo się stresowałam tym całym wywiadem i pytaniami od Doradcy, ale okazało się że poszło mi całkiem nieźle i wyszłam stamtąd bardzo zadowolona i pełna woli działania.
Jeśli macie jakieś pytania, chętnie na nie odpowiem. Lub jeśli ktoś chciałby coś dodać, to zapraszam :)


sobota, 6 czerwca 2015

Moje ulubione filmy animowane Cz. 1

Dzisiejszy wpis będzie z cyklu przyjemniejszych :)
Czyli filmy animowane dla dorosłych odbiorców, które z całego serca polecam.
Dzisiaj skupiam się na filmach rysunkowych i jest to dopiero pierwsza część wpisu: 



01/ "Song of the Sea", reż. Tomm Moore  2014, 93 min.
Jest jednocześnie inspiracją do powstania wpisu. Film nominowany do Oskara w kategorii najlepszego filmu animowanego, otrzymał nagrodę IFTA dla Najlepszego Filmu 2014 roku oraz Satellite dla Najlepszego Filmu Animowanego.


Opis dystrybutora: "Sześcioletnia Saoirse udaje się ze swoim bratem w magiczną podróż, podczas której odkryje, co stało się z jej mamą i jaką wartość ma rodzina.


Niestety ten opis kompletnie nie odzwierciedla tego z jak piękną opowieścią mamy do czynienia.  Pierwszy film Moora „Secret of Kells” poznałam przez przypadek, dzięki koleżance ze studiów. Momentalnie zakochałam się w przedstawionym tam świecie i postaciach. Podobna plastyka została zastosowana w Song of the Sea, więc już przed premierą byłam pewna że muszę go zobaczyć. Mamy tutaj pięknie malowane backgroundy niczym akwarele, każdy z milionem szczegółów i z nieco geometryczno- płaskim traktowaniem przestrzeni. Do tego mamy urocze postacie, rysowane dosyć prosto ale bardzo charakterystyczne.
Historia oparta jest na legendzie celtyckiej.


Dlaczego polecam Wam film dedykowany dzieciom? Ponieważ historia w nim zawarta jest uniwersalna. Na pewno nie jest to film z gatunku komedii, a animowanych komedii dla dzieci jest mnóstwo i również je uwielbiam! Tutaj jednak mamy nostalgię, melancholię i bajkową opowieść ubraną w naprawdę piękną oprawę. Widać, że zarówno reżyser jak i scenarzysta, ale także artyści odpowiedzialni za projekty postaci czy backgroundów mięli jednolitą wizję filmu i wszystko tutaj działa na jej korzyść. Film jest poruszający, trochę smutny ale jednocześnie dający mnóstwo nadziei i wprowadzający odrobinę magii i koloru w nasz ponury świat.



02/ „Fire and Ice”, reż Ralph Bakshi, 1983, 81 min.
Teraz coś dla zdecydowanie dorosłego odbiorcy- film animowany reżysera pierwszej ekranizacji „Władcy Pierścieni”. Zanim nastała ogólnoświatowa fascynacja filmem Petera Jacksona, którejś niedzieli na kanale telewizji publicznej leciał właśnie „Władca Pierścieni” Bakshiego. Oczywiście musiałam sobie ten film nagrać na kasecie VHS- jego niesamowity i niepokojący klimat oraz zastosowany sposób realizmu animacji postaci zrobił na mnie wtedy kolosalne wrażenie. Był niepokojący oraz mroczny. Ale po „Ogień i lód” sięgnęłam dużo później bo dopiero w zeszłym roku.


Opis dystrybutora: „Nekron, zły Władca Lodu używa magicznych mocy, aby zdobyć Fortecę Ognia, dowodzoną przez dobrego króla Jarola. Nie mogąc pokonać króla w otwartej walce, rozkazuje porwać jego córkę Teegrę. Na jej ratunek wyrusza dzielny wojownik Larn



Oczywiście mamy do czynienia z filmem fantasy. Jeśli jesteście fanami takich filmów jak Conan, Xena etc. to jest to bardzo podobny klimat. Oczywiście mamy walkę dobra i zła, przystojnego (powiedzmy) i silnego głównego bohatera oraz biedną (nieco roznegliżowaną) ksieżniczkę potrzebujacą ratunku. Fabuła może i niezbyt odkrywcza, dialogi również nie przegadane- ale film wciąga i przenosi w swój niesamowity świat. 


Wszystko rysowane jest niezwykle realistycznie, precyzyjnie i z wielką dbałością o szczegóły. Zarówno backgroundy jak i postacie ludzkie. Przy tym filmie zastosowano animację rotoskopową (czyli w skrócie- przerysowywanie klatek filmowych), dzięki czemu ruch postaci jest tak naturalny. Może i nie jest to rozrywka najwyższych lotów- ale warto zobaczyć ten film choćby właśnie z powodu kunsztu realizmu w nim zawartego. Co prawda część animatorów nie zgadza się że animacja rotoskopowa zasługuje na uznanie i uważają ją za oszustwo, jednak według mnie sam czas spędzony nad przerysowywaniem klatek zasługuje na docenienie.



03/ „Persepolis” reż. Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi, 2007, 96 min.
To również film który poleciła mi znajoma ze studiów i zupełnie nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Przede wszystkim- nie miałam wtedy pojęcia jak wyglądał Iran przed rewolucją. Film jest ekranizacją komiksów Marjane Satrapi, a ja nigdy szczególnie wnikliwie się w komiksy nie wczytywałam, wolałam tradycyjne książki. 

 
Opis dystrybutora: „Autentyczne wspomnienia Marjane Satrapi, której dzieciństwo przypadło na okres rewolucji islamskiej w Iranie.”


Film jest dosyć prosty i czuć w nim klimat dwuwymiarowego komiksu. Narracja jest również budowana poprzez użycie kolorów, lub raczej ich braku. Teraźniejszość jest kolorowa, natomiast wszystkie wspomnienia głównej bohaterki, Marjane są czarno- białe. Postacie są rysowane prosto, graficznie- ważniejsza tutaj jest treść opowiadania niż plastyka. Co jednak nie znaczy, że film przez to traci. Wręcz przeciwnie. Animacja jest prosta- ale przez to przekaz jest silniejszy. 

 
Historia Marjane jest trudna, dziewczyna doświadcza rewolucji, rozłąki z najbliższymi, nie może się odnaleźć w nowym, francuskim środowisku, ale również nie może się odnaleźć w Iranie po rewolucji. Po prostu nigdzie nie pasuje- a jednak jej opowieść nie jest patet
yczna ani dołująca. Jest smutna, ale jednocześnie ze sporą dozą dystansu i humoru. To również spora lekcja historii.



04/ „Congress” reż. Ari Folman, 2013, 122 min.
Ten film zostawiłam na koniec z dwóch powodów. Po pierwsze jest on jedynie w połowie animowany, jego pierwsza część jest opowieścią fabularną z fantastyczną rolą pierwszoplanową Robin Wright. Drugim powodem jest fakt że sama miałam przyjemność pracować przy części animowanej tego filmu, dlatego moja opinia będzie bardziej subiektywna. Warto również dodać że sporą część sekcji animacji wykonano w Bielsku- Białej w ORANGE Studio Animacji. Film otrzymał Europejską Nagrodę Filmową dla Najlepszego Filmu Animowanego w 2013 roku.





Opis dystrybutora: „Słynna aktorka Robin Wright dostaje propozycję "zeskanowania", dzięki czemu wszystkie kolejne role będzie grała jej kopia, zachowująca wieczną młodość.”


Film był inspirowany powieścią Stanisława Lema „Kongres futurologiczny”- nie jest to jednak adaptacja książki. Prawda jest taka, że jedyne co łączy film z powieścią Lema są substancje psychoaktywne, które są podawane bezwiednie (mniej lub bardziej) bohaterom, oraz miejsce akcji czyli tytułowy kongres futurologiczny. Jeśli chodzi o plastykę filmu- jest ona realistyczna i nieco bajkowa. W świecie rysunkowym jest pięknie i kolorowo. 

 
Animacja w tym przypadku jest jedynie narzędziem do pokazania alternatywnej rzeczywistości. Mamy tutaj przeskok czasowy o kilkanaście lat podczas których główna bohaterka- Robin się starzeje, natomiast jej skan jest nadal młody i gra w filmach. Dzięki środkom farmakologicznym każdy może się teraz wcielić w każdego- wszelkie granice są zatarte. W filmie przedstawionych jest wiele postaci z popkultury, czy sztuki, filmu. To całkiem przyjemne odnajdywać je w scenach zbiorowych i rozpoznawać. Film jednak nie jest przyjemny. To raczej jeden z tych, które każą przystanąć i się zastanowić w jakim kierunku idziemy. Zakończenie również może być różnie interpretowane. Ale to jedna z zalet filmu reżysera „Walca z Bashirem”, to że po seansie nie da się łatwo zapomnieć o tym co się obejrzało. Wręcz przeciwnie, warto go zobaczyć w grupie ludzi a później podzielić się wrażeniami i podyskutować na jego temat.


To na razie moje cztery kompletnie różne propozycje filmów animowanych raczej dla dorosłych widzów. Jestem ciekawa czy któryś z nich widzieliście, oraz co sami byście polecili? Czy w ogóle oglądacie filmy animowane?

sobota, 23 maja 2015

#2 Ciężkie początki....

Postanowiłam założyć własną firmę.
Tak, nie ja pierwsza, nie ostatnia.
Wcale nie było mi źle na etacie, wręcz odwrotnie- spokój, poczucie bezpieczeństwa, co miesięczny przelew na koncie. Regularny tryb życia. Można powiedzieć: żyć nie umierać. Ale jednak. Zdecydowałam się spróbować z czymś własnym. 
Musicie wiedzieć, że nie należę do osób w gorącej wodzie kąpanych. Zazwyczaj wszystko milion razy analizuję, układam sobie w głowie, rozpisuję i planuję. Tak samo było i tym razem.
Dlaczego wybrałam życie niepewnej dnia następnego artystki?
Bo jak nie teraz to kiedy?

No dobra, decyzja została podjęta- następny krok: rejestracja w Powiatowym Urzędzie Pracy jak osoba bezrobotna.
Mój plan jest prosty- mam zamiar starać się o dofinansowanie z Unii Europejskiej na podjęcie własnej działalności gospodarczej.
A żeby się starać o takie dofinansowanie- muszę mieć status osoby bezrobotnej.
W tym celu udałam się skoro świt do Urzędu Pracy. Zazwyczaj są tam kolejki o 7 rano składające się z przynajmniej 50 osób a wtedy jeszcze nawet Urząd nie jest otwarty! Dlatego też postanowiłam się zwlec z łóżka i o 6.45 stać pod drzwiami. Nie był to zły plan- byłam 4 w kolejce. Sama rejestracja (jako że byłam tam pierwszy raz) zajęła sporo czasu. Głównie z powodu nie posiadania przeze mnie wszystkich rachunków stosownych do moich umów zleceń lub o dzieło. Nie róbcie tego błędu, uczcie się na moich doświadczeniach- po zakończeniu każdej współpracy proście o rachunek lub zaświadczenie, że wykonaliście daną pracę w określonym umową terminie. W ten sposób zaoszczędzicie sporo czasu, nerwów i pisania. Ja o tym nie wiedziałam- nie miałam rachunków do wszystkich umów (część niestety zgubiłam podczas przeprowadzki, a części po prostu nie dostałam).
W ten sposób nie zostałam do końca zarejestrowana- to znaczy moja "teczka" została założona z adnotacją że muszę takie zaświadczenia donieść w ciągu tygodnia. Jeśli się nie uda zdobyć wszystkich zaświadczeń trzeba i tak się zgłosić na informację w Urzędzie i poprosić o przedłużenie terminu o kolejny tydzień.
Zwracajcie uwagę na daty wykonywanego zlecenia na waszych zaświadczeniach! Ja miałam na jednym głupią pomyłkę- zamiast 2011 był wpisany rok 2001, takie zaświadczenie nie zostało uznane! Skompletowanie tych dokumentów zajęło mi prawie 4 tygodnie. To na prawdę długi czas.

A jakie dokumenty są potrzebne do rejestracji:
1. Świadectwo ukończenia szkoły (liceum, technikum itp.)
2. Matura
3. Dyplom ukończenia studiów wraz z suplementami do dyplomu
4. Zaświadczenia o odbytych kursach zawodowych
5. Świadectwa pracy (w przypadku zatrudnienia na umowę o pracę)
6. Wszystkie umowy zlecenia i umowy o dzieło
7. Wszystkie rachunki do wyżej wymienionych umów zleceń i o dzieło (lub jeśli nie posiadacie rachunków- zaświadczenia!)
8. Umowy o pracę
9. W przypadku Panów- książeczka wojskowa
10. Świadectwo zwolnienia z Zakładu Karnego razem z zaświadczeniem o wykonywaniu pracy w trakcie pobytu w Zakładzie Karnym

W końcu się udało. Otrzymałam status osoby bezrobotnej.
I tutaj kolejna uwaga- dopóki nie przyniesiecie zaświadczeń i kompletu dokumentów, wasza rejestracja nie jest ważna- to znaczy że nie macie jeszcze praw i obowiązków osoby bezrobotnej. Ale w momencie kiedy dostarczycie wszystkie papiery- otrzymujecie status osoby bezrobotnej wraz z dniem waszego pierwszego zgłoszenia w urzędzie. 
Jednocześnie chce zaznaczyć, nie wiem jak jest w innych urzędach, ale w tym w Bielsku panie urzędniczki były bardzo miłe i pomocne. Zaczynały pracę nawet przed czasem widząc jaka jest kolejka ludzi chcących się zarejestrować. Wszystko odbywało się sprawnie i w miłej atmosferze. 
W następnym wpisie postaram się wam przybliżyć prawa i obowiązki (tak, niestety są i obowiązki!) osoby bezrobotnej. Jeśli macie jakiekolwiek pytania pytajcie w komentarzach lub mailowo: miupatiu@gmail.com  postaram się odpowiedzieć jak najdokładniej- ale musicie wiedzieć że to dla mnie też jest wszystko nowością i opisuję własne doświadczenia.
Pozdrawiam,
P.


poniedziałek, 18 maja 2015

#1

Witam na moim blogu.
Na początek może kilka informacji o mnie. Nazywam się Patrycja i jestem absolwentką Akademii Sztuk Pięknych im Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu na wydziale Ceramiki i Szkła. Aktualnie mieszkam w Bielsku- Białej. Być może jest to szalone być magistrem z Projektowania Ceramiki, mi to jednak nie przeszkadza. Mam zamiar zmienić nieco swoje życie i opisywać to tutaj na blogu. Nie są to plany niemożliwe do zrealizowania, więc mam nadzieję że starczy mi zapału i chęci do walki. Liczę na to, że będziecie tu wpadać i komentować moje poczynania a także że będzie to miejsce w którym wspólnie zachęcimy się i zainspirujemy do różnych działań. Tak więc, zaczynamy :)